Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Hipstamatic. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Hipstamatic. Pokaż wszystkie posty

czwartek, 1 stycznia 2015

Nie samym angielskim 10c


Trzecia i ostatnia część fotograficznego podsumowania ostatniego półrocza.

Pierwszy zestaw fotografii znajduje się tutaj Nie samym angielskim 10a

Drugi zestaw fotografii znajduje się tutaj Nie samym angielskim 10b

Więcej zdjęć na http://instagram.com/onamor72



Za płotem, 2014

Mężczyzna zaglądał na teren budowy, a ja tylko obawiałem się, że nie zdążę dojść w odpowiednie miejsce, by zrobić zdjęcie.



The Flower and the Moon, 2014

Czekałem na pociąg – świt dopiero rozganiał noc, księżyc był dobrze widoczny. Lampa zamieniła się w kwiat.



* * *, 2014

Nie potrafię nadać choćby prowizorycznego tytułu tej fotografii. Kontrast między leniwym spokojem pasażerki po lewej, a intensywnością spojrzenia dziewczyny po prawej jest niesamowity.



Wspinaczka, 2014

W Krakowie stawiano kramy i stąd taka nieoczekiwana scena.



The Lamp, 2014

Lampa cały czas obracała się wokół własnej osi, lecz nie chciało mi się kombinować z innym systemem wieszania. Właśnie taki miał być: prowizoryczny, nietrwały, nieskuteczny.



Wyznawcy, 2014

Początkowo odłożyłem to zdjęcie na bok, lecz z czasem coraz bardziej podobało mi się niemalże religijne wyczekiwanie widoczne na twarzach i w gestach tych ludzi.



Kwiatek, 2014

Bielska latarnia o sześciu łodyżkach.



The Silent Killer, 2014

Katowicki tramwaj zatrzymał się na czerwonym świetle i wszystkie elementy znalazły się na swoim miejscu. Z odbicia w szybie zrobił się wielowarstwowy kolaż.



Dmuchawiec, 2014

Przystrzyżone drzewo przy boisku. W tym ujęciu wygląda jak olbrzymi dmuchawiec, którego ktoś właśnie ogołocił z owocostanu.



Święta, 2014

Nawet katowicka ulica potrafi o świcie wyglądać magicznie.



* * *, 2014

Pociąg spóźnił się o kilka minut i nie było sensu gnać na autobus. Nie chciałem czekać na przydworcowym przystanku przez kilkanaście minut, więc powlokłem się do centrum. Kiedy przechodziłem koło salonu z sukniami ślubnymi, już wiedziałem, co mnie tak ciągło. W dzień nigdy bym nie zrobił takie zdjęcia; potrzebna była ciemność i mocne, punktowe oświetlenie sklepowej lampy.



Christmas is coming, 2014

Zrobiłem kilka ujęć mężczyźnie trzepiącemu dywan na andrychowskim osiedlu. Nie wiem, co mną kierowało. Może faktura dywanu? Może absurdalność tej sytuacji? Dłoń przytrzymująca dywan „robi” to zdjęcie.



(Kopiowanie, przetwarzanie i jakiekolwiek wykorzystywanie zdjęć z tej strony jest zabronione.)

środa, 31 grudnia 2014

Nie samym angielskim 10b


Druga część fotograficznego podsumowania ostatniego półrocza.
Pierwszy zestaw fotografii znajduje się tutaj Nie samym angielskim 10a

Więcej zdjęć na http://instagram.com/onamor72


Mgła, 2014

Nawet Katowice nad ranem potrafią być piękne.




Smoking Girl, 2014

Ujął mnie bezbrzeżny spokój tej dziewczyny, która przystanęła, by zapalić papierosa.



Alicja odchodzi, 2014

Ta kobieta przeszła bardzo szybko przede mną. Niemalże przebiegła, ale na szczęście miałem przygotowany aparat. Zrobiła kilka zdjęć, a pierwszym skojarzeniem, jakie przyszło mi do głowy, było: „Przecież to Alicja spiesząca na spotkanie z Królikiem”.




Which Way to Go, 2014

To jedna z moich ulubionych fotografii – samotna dziewczyna czeka na przejściu, a rozpędzone samochody tylko śmigają przed nią. Iść czy nie iść?




Malarz, 2014

Mężczyzna zastygł na matrycy i teraz już będzie stał na tej drabinie na wieki.



Ściana, 2014

Łuszcząca się farba to jedna z najwspanialszych rzeczy, jakie udało mi się sfotografować w tym roku. Organiczność tej formy jest porażająca.



Torebka, 2014

Kiedy moja uczennica przyszła na angielski z tą torebką, wiedziałem, że muszę ten przedmiot zawiesić na drążku do prania i utrwalić, jako kolejny obiekt z serii „Study in Silence”. Torebka odnalazła się na ścianie perfekcyjnie.



Wyjazd, 2014

Czekałem na autobus, a pod tylną bramą myjni na stacji benzynowej stał ten mężczyzna. Widać, że oczekuje na coś, ale wisienką na torcie był napis, który nadał tej fotografii inny wymiar. Ledwo zrobiłem zdjęcie, podjechał samochód, mężczyzna wsiadł do niego. Takie kilkusekundowe okazje tworzą fotografię.



Tańcz ze mną, 2014

Starszy pan nie pasował do tłumu przewalającego się przez przystanek autobusowy. Czatowałem na odpowiednią chwilę i proszę, ustawił się odpowiednio.



Nie rozmawiamy już ze sobą, 2014

Scenka ustrzelona z miejskiego autobusu. Dwie przypadkowe osoby, a tyle emocji. Mogą to być ojciec i córka, którzy już ze sobą nie rozmawiają. Albo dwoje kochanków, którzy właśnie zniszczyli swój związek. Choć on może się jeszcze odwrócić... A ona może wstać i podejść do niego...

(Kopiowanie, przetwarzanie i jakiekolwiek wykorzystywanie zdjęć z tej strony jest zabronione.)



poniedziałek, 29 grudnia 2014

Nie samym angielskim 10a

Dzisiaj zamieszczam pierwszą część fotograficznego podsumowania ostatniego półrocza. W tym czasie udało mi wykonać iPhone’m ponad 5000 zdjęć. W tej liczbie mieszczą się zdjęcia wykonywane świadomie, półświadomie i nieświadomie, a także wszelkie testy aplikacji oraz sprawdzanie kombinacji filtrów. Fotografuję w przelocie – nie zastanawiam się nad tym kogo lub co chcę uwiecznić. Po prostu ręka sama sięga po aparat, a potem przeglądam zdjęcia na laptopie i wyciągam to, co uważam za udane.
Więcej zdjęć na http://instagram.com/onamor72


Ryba, 2014

Efekt wakacyjnych spacerów po przyandrychowskich polach. 



Alejka, 2014

Od kilku lat chciałem sfotografować alejkę cmentarza w Wieprzu. A ja mam tak, że jeśli nie zabiorę się za coś od razu, to sprawa ciągnie się i ciągnie się. W tym roku powiedziałem „Jadę”. Męczyłem się strasznie, ponieważ aplikacja wysypywała się co kilka zdjęć, więc zamiast zrobić kilka kadrów w dwie minuty, spędziłem na tej alejce blisko pół godziny. A potem w domu poczytałem, co trzeba zrobić, poprzestawiałem nastawy i od tej pory Hipstamatic śmiga bez problemów.



Rzeka, 2014

Zdjęcie „strzelone” z autobusu. Ponieważ trasę tę pokonuję co tydzień od wielu lat, wiem dokładnie, kiedy pojawią się interesujące mnie rzeczy. Ten zakręt rzeki fascynuje mnie od dawna.



Pszczyna, 2014

Podobały mi się te liście na wodzie, więc podszedłem do brzegu stawu i wykonałem kilka ujęć. Aplikacja niechcący zrobiła magię – liście i woda stały się czarne.



Filiżanka, 2014

Niekiedy ćwiczenia z formy przynoszą takie efekty.



The Sleeper, 2014

Cały pociąg spał albo podrzemywał, a od tego chłopak bił nieziemski spokój.



The Sleeper, 2014

Jedno z moich ulubionych zdjęć – o dziwo, aparat nie zniszczył obrazu za oknem, więc jest tu spokój, naturalność i równowaga szarości.



The Bus Stop, 2014

Siedząc na przystanku, usłyszałem głosy. Obróciłem się i zobaczyłem tę grupkę rozgadanej młodzieży. Zdjęcie zrobiłem przez szybę. Dopiero w domu odkryłem odbicie latarni.



Selfie, 2014

W Andrychowie przechodzę koło opuszczonego sklepiku. Zwykła drewniana buda, z której nikt nie korzysta od paru lat. Któregoś dnia zatrzymałem się i zacząłem fotografować szczątki rozbitej szyby.



Pola, 2014

Październik był gorący, a ja zmęczony. Poszedłem więc na spacer, by odfiltrować negatywne emocje. Najpierw robiłem zdjęcia kolorowe, lecz potem przestawiłem aparat na filtr retro i fotografię czarno-białą.



Oni, 2014

Zrobiłem im zdjęcie z ręki. Kolejny ułamek sekundy zamrożony na matrycy aparatu. Gdybym ustawił zawodowych aktorów i poprosił o takie spojrzenie, nie uzyskałbym tej naturalności.



(Kopiowanie, przetwarzanie i jakiekolwiek wykorzystywanie zdjęć z tej strony jest zabronione.)

środa, 20 sierpnia 2014

Nie samym angielskim 9


Przez kilkanaście miesięcy nie robiłem zdjęć. Nie był to świadomy urlop od fotografii, lecz zwykły brak potrzeby fotografowania. Jednak od pewnego czasu zaczęło mnie swędzieć pod czaszką i od czasu do czasu powtarzałem sobie: „Sfociło by się coś…”.
Miss Minolta zaczęła mieć swoje narowy – w końcu cyfrzak dobijający dziesięciu lat to jak stuletni aparat analogowy. Tu rzęzi, tam zgrzyta, czasem w samym środku sesji fotograficznej się rozkaszle i nie pomoże walenie w plecy. Fotografowanie tradycyjne zaś jest dla mnie dość kłopotliwe – trzeba kupić filmy, potem wywoływać, skanować, obrabiać. Bywa to przyjemne, ale za dużo jest w tym samego procesu, a za mało fotografowania. Zacząłem więc przemyśliwać nad zakupem nowego cyfrzaka: przeglądałem strony internetowe, podczytywałem recenzje i cicho klnąłem pod nosem, ponieważ w miarę „tentegowania w głowie” wszystko się komplikowało.
Pierwszym odruchem było kupno „luszczanki”, z czym natychmiast wiązały się dwie decyzje. Pełna klatka czy coś małego? Nikon czy Canon? Zerknąłem sobie na Allegro, aby zbadać ceny aparatów pełnoklatkowych i wybuchnąłem śmiechem. Dobrze, problem formatu mamy rozwiązany… Fotografowałem już kiedyś zarówno Nikonem, jak i Canonem, wiedziałem więc, że lepiej rozumiemy się z tym pierwszym aparatem. Jest to chyba kwestia ergonomii; mniej myślę przy obsłudze Nikona, łatwiej zgaduję, gdzie szukać potrzebnych mi funkcji. Problem wyboru firmy mogłem więc również uznać za odfajkowany.
Lustrzankę – zarówno analogową, jak i cyfrową – kupuje się ze względu na wymienną optykę. Do apartu można podpiąć najróżniejsze obiektywy: wszelkiej maści zoomy, stałki, szerokie kąty, portretówki. Ecie-pecie, sracie-pacie. Wejście w system Nikona oznaczałoby generowanie kolejnych kosztów, bo przecież przydałaby się „jasna pięćdziesiątka”, a potem trzeba by dokupić coś do fotografowania krajobrazu, a potem... I wtedy przypomniałem sobie turystów stojących w kolejce przed Natural History Museum. Co prawda większość fotografowała telefonami, lecz niektórzy mieli zawieszone na szyjach lustrzanki – wielkie, niezgrabne, ciężkie buły, które ustawicznie podtrzymywali jedną ręką. Wyobraziłem sobie taką zawieszkę na własnej szyi. I jęknąłem. No way…
W kolejce, która wiła się przed muzeum, moją uwagę przykuła dziewczyna z niewielkim, zgrabnym aparatem. Kontrast między tym maleństwem a przerośniętymi maszynami canikona był ogromny. Korzystając z tego, że kolejka co kilka metrów robiła zwrot o 180 stopni, przyglądałem się tej dziewczynie bezwstydnie i myślałem sobie: „O, takie coś bym chciał mieć”. Przypadek sprawił, że buszując w internetach kilka miesięcy póżniej, natknąłem się na recenzję tegoż właśnie aparatu i dowiedziałem się, że jest to Olympus OMD w systemie Micro 4/3.
Serce zaczęło mi się wyrywać do tego aparatu, lecz nadal miałem swoje opory. Choć obiektywy są względnie tanie (w stosunku do canikona), koszt samego korpusu nie należał do najmniejszych. A sam system Micro 4/3 jest niszowy. Uznałem więc, że nie mam zamiaru uwalić się nietypowym sprzętem i niemalże zdecydowałem się na najtańszego Nikona, kiedy w moim życiu nastąpiło krótkie spięcie.
Umowy z operatorami komórkowymi mają to do siebie, że co jakiś czas trzeba je odnawiać. Coraz mocniej wierzę w „planned obsolescence” (projektowanie produktów tak, by przestały funkcjonować po pewnym czasie), a to, co zaczęła wyczyniać moja komórka miesiąc (!) przed końcem umowy, upewniło mnie tylko, że moja wiara jest uzasadniona. Blackberry świrowało coraz mocniej, trzeba więc było wymyśleć jakiś nowy telefon. Łomatkoboska… Nie będę tu przytaczał całego procesu decyzyjnego. Ważne jest, że zakończył się dość zaskakująco: stanęło na… Ajfonie. O ile kocham komputery Apple i od wielu lat z nich korzystam, sam koncept telefonu dotykowego nie przekonywał mnie do siebie. Cóż, czas przeszły dokonany.
Tak oto przecięły się ze sobą dwa wątki, fotograficzny i telefoniczny, co zaskutowało krótkim spięciem. Przeglądając aplikacje (Ha! Godzinami by można…) natknąłem się na Hipstamatic, aparat w aparacie. Obwąchałem, poczytałem, przyjrzałem się zdjęciom w necie, odżałowałem dwa ełro (niecałe). I to był strzał w dziesiątkę.
Hipstamatic to bardzo prosta, lecz zarazem bardzo cwana aplikacja. Wizualizuje się w postaci klasycznego aparatu; dysponujemy body, wizjerem, obiektywami, filmami oraz fleszami. Wszystkie te elementy są rzecz jasna wirtualne: korpus aparatu można wymienić, wizjer może pracować w trzech trybach, a pozostałe elementy to nic innego jak filtry ubrane w apetyczne nazwy i opakowania. Dla mnie Hipstamatic ma dwie zalety: kwadratowy format zdjęcia oraz możliwość wykonywania zdjęć w rozdzielczości 6 megapikseli (chciałbym te swoje zdjęcia niekiedy wydrukować).

Ajfon jako aparat fotograficzny jest… świetny. Stare powiedzenie fotografów głosi, że „najlepszy aparat to ten, który masz ze sobą”. Ajfon jest niewielki, nieinwazyjny i zawsze gotowy do pracy. A mnie najbardziej cieszą… ograniczenia. Wbudowany w telefon obiektyw? Fajnie, nie muszę się zastanawiać, które zoomy i stałki zabrać ze sobą. Brak kontroli nad czasem i przysłoną? Fajnie, nie muszę myśleć o tym myśleć. Niewymienna bateria? Fajnie, nie muszę nosić zapasowych akumulatorków. Brak mocowań? Fajnie, nie muszę nosić filtrów
Mogę za to przyglądać się światu i fotografować :)






Study in Silence 01
Dress
(John S Lens, Uchitel 20 Film)



Study in Silence 02
Stitch
(John S Lens, Uchitel 20 Film)



Study in Silence 03
Bra
(John S Lens, Uchitel 20 Film)



Study in Silence 04
Pillow
(Lucifer VI Lens, Uchitel 20 Film)



Study in Silence 05
Pony
(John S Lens, Uchitel 20 Film)



Study in Silence Bonus
Pony in Colour
(John S Lens, Blanko Film)

(Kopiowanie, przetwarzanie i jakiekolwiek wykorzystywanie zdjęć z tej strony jest zabronione.)