Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Polonsky. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Polonsky. Pokaż wszystkie posty

środa, 4 sierpnia 2021

Minęło 10 lat

Z pewnym zaskoczeniem odkryłem, że wydawnictwo Polonsky ma już prawie 10 lat. Decyzję o założeniu wydawnictwa podjęliśmy z wielu powodów. Zadałem sobie kiedyś pytanie: jak to będzie na starość? Czy nadal będę miał cierpliwość i pasję do uczenia? Jak mamy spędzić emeryturę? Skąd zdobyć pieniądze na wykształcenie potomstwa? Nie ukrywam, że jednym z powodów było ogromne rozczarowanie dotychczasowymi pracodawcami. W szkolnictwie państwowym, średnim i wyższym, byłem systematycznie wykorzystywany i oszukiwany. Tak, nikt was nie oszuka tak jak państwowy pracodawca. W sektorze prywatnym dominowała niepewność i krótkotrwałość zatrudnienia. Jest kurs, jest praca. Są studenci, jest praca. A kiedy nie ma kursów ani studentów, to nie ma pracy. Miałem już serdecznie dość takiego życia.

Pojawił się pomysł założenia szkoły językowej, lecz natychmiast został przebity kołkiem osikowym, zakopany w głębokim dole i przywalony głazem. Pracowałem w szkołach językowych, widziałem codzienną szarpaninę właścicieli i nie chciałem takiej pracy. Do prowadzenia szkoły językowej trzeba sporo determinacji, uroku osobistego oraz natury ekstrawertycznej. O ile determinacji mam nieprzebrane pokłady, zdecydowałem, że bardziej odpowiada mi praca spokojna, w pewnym oddaleniu od ludzi. Proszę pamiętać, że przez moje ręce przeszły setki kursantów, setki uczniów oraz setki studentów. O ile ludzi lubię, czułem się przywalony tą ludzką lawiną.

O powstaniu wydawnictwa zdecydował jeszcze jeden czynnik. A dlaczego nie walczyć o wszystko? Dlaczego nie wykorzystać wiedzy i umiejętności gromadzonych latami, aby zbudować najlepsze wydawnictwo anglistyczne w Polsce? Zdawałem sobie sprawę z tego, że jest to praca na wiele lat, na dekady, ale… cóż ja miałem innego do roboty? Postanowiłem uwierzyć, zakasać rękawy i zabrać się do roboty. Praca nauczyciela, lektora czy korepetytora to praca ciężka i odpowiedzialna. Jest to praca, którą wykonywałem przez 35 lat. Jest to praca przeważnie niedoceniana; uczeń przychodzi na lekcje i uważa, że nauczyciel po prostu ma być. Student przychodzi na zajęcia i nie zastanawia się, kim jest człowiek, który te zajęcia prowadzi. Owszem, niekiedy klient powie „dziękuję” albo przyniesie pudełko czekoladek. Jednak na ogół ludzie biorą swoje i znikają. A przecież bez nauczyciela, lektora czy korepetytora nie podjęliby wymarzonych studiów, nie pracowaliby w Polsce czy w zagranicznych firmach, nie uruchomiliby własnych biznesów. Z biegiem czasu zaczęło mnie to coraz bardziej uwierać. Dlaczego ja mam odkrajać swój czas i swoje zdrowie plasterek po plasterku i oddawać je ludziom, którzy po zakończeniu edukacji ruszą swoją drogą i nigdy więcej nie odezwą się do mnie? Dlaczego mam brać na klatę różne ludzkie problemy, bo lekcje angielskiego to także konfesjonał, poradnia psychologiczna i worek bokserski, na którym można się rozładować?

Takie pytania zadawała sobie również moja Małżonka. Iwona od 27 lat pracuje jako technik teleradioterapii w szpitalu onkologicznym. Jej praca polega na asystowaniu lekarzom w planowaniu leczenia oraz na wykonywaniu zabiegów leczniczych poprzez napromienianie. Jej praca to bezustanne obcowanie z materiałami promieniotwórczymi, które są wykorzystywane w brachyterapii, oraz maszynami produkującymi wysokie energie. Jak dobrze wiecie, promieniowanie bywa zabójcze, a źle podana dawka promieniowania może pacjenta zabić. Jeśli to nie jest praca ciężka i odpowiedzialna, to ja nie wiem, co nią jest. W szpitalu onkologicznym trzeba zajmować się ludźmi chorymi, którzy ogromnie cierpią i są tym oszołomieni i przerażeni. Z jednej strony, praca technika różni się od pracy nauczyciela tym, że nie jest samotna. Pacjentem zajmuje się grupa ludzi, którzy współpracują ze sobą. Z drugiej strony, zerknijcie na początek tego wpisu: nikt was nie oszuka tak jak państwowy pracodawca. Praca w służbie zdrowia to brutalne traktowanie pracowników ze strony dyrekcji i brutalne traktowanie ze strony pacjentów, a w szczególności przez ich rodziny. Praca w służbie zdrowia oznacza, że dzień po dniu odcinasz plasterek swojego czasu i zdrowia, by przekazać go innym.

Doszliśmy do wniosku, że mamy tego dość. Postanowiliśmy założyć wydawnictwo językowe, gdyż wydawnictwo to zakład produkcyjny. Wydawnictwo gromadzi wiedzę i technologię, a książki to inwestycja, a nie sprzedawanie swojego czasu i zdrowia na plasterki. Szkoła językowa pozwala co prawda zarabiać pieniądze „tu i teraz”, lecz wiąże się to z wieloma zagrożeniami. Finansowy i organizacyjny próg wejścia jest bardzo niski, co oznacza, że konkurencja może wyrosnąć wam z dnia na dzień. Prowadzenie SJO w pojedynkę oznacza, że dłuższa choroba wykopie was z tego biznesu. Zatrudnianie pracowników oznacza, że zostaniecie maszynką do kontrolowania i sprawdzania ludzi. Szkoła językowa to również działalność sezonowa, więc trzeba kombinować, jak zapełnić ferie i wakacje. Szkoła językowa to bezustanne gaszenie pożarów, a jak pokazała pandemia, to rodzaj działalności, który łatwo rozbujać. Taka jest natura działalności usługowej.

Prowadzenie wydawnictwa nie jest jednak bajką. W porównaniu do prowadzenia szkoły językowej to działalność o wiele bardziej złożona. Wydawnictwo niejako automatycznie działa w skali całej Polski. Wydawnictwo wymaga nakładów finansowych i czasowych, gdyż najpierw trzeba znaleźć czas na przygotowanie produktu, a potem trzeba ten produkt… wyprodukować. I nikt nie daje gwarancji, że produkt znajdzie nabywców. Wydawnictwo to wiele dużych i małych bieżących problemów do rozwiązania. Uznaliśmy jednak, że dla nas uruchomienie wydawnictwa językowego jest ciekawsze i potencjalnie bardziej zyskowne od prowadzenia szkoły językowej. Jesteśmy cierpliwi, możemy długo czekać na nagrodę odroczoną w czasie, a pracy się nie boimy.

Wydawnictwo Polonsky uruchamialiśmy bez kapitału we dwójkę. Iwona do tej pory pracuje w szpitalu, więc to jest odpowiedzią na pytanie, dlaczego nie zawsze można się do nas dodzwonić. Ja pisałem książki pracując w dwóch miastach. Woziłem ze sobą pół tony makulatury, aby zawsze mieć ze sobą komplet materiałów źródłowych. I wiecie co? To było fajne i to jest nadal fajne. Ha! Co ja piszę! Prowadzenie wydawnictwa robi się coraz ciekawsze z roku na rok.

wtorek, 9 sierpnia 2016

Polonsky Speaking for Matura



Wraz z Karoliną Ostrowską-Wawryniuk pracujemy nad kolejnym podręcznikiem z serii „Polonsky for Matura”. Będzie to „Polonsky Speaking for Matura”, czyli książka do kopiowania z zadaniami do matury ustnej z języka angielskiego na poziomie B1 i B2.


Co znajdzie się w podręczniku?
Podręcznik będzie podzielony na 8 sekcji zagłębiających różne aspekty egzaminu ustnego:
  • Introductory Questions
  • Conversation with role-play
  • Describing the picture
  • Commenting on the picture
  • Talking about your present preferences and habits
  • Narrating a past event
  • Choosing an option based on visual prompts
  • General questions.
W każdej sekcji znajdzie się 5 zadań o zróżnicowanym poziomie trudności, by umożliwić pracę z uczniami z ograniczoną znajomością języka angielskiego. W podręczniku będzie znajdować się łącznie 40 zadań ze szczegółowymi instrukcjami, poradami oraz alternatywnymi sposobami wykorzystania materiałów („lesson plans”). Do książki będzie to dołączone 5 kolorowych zestawów egzaminacyjnych w wersji dla zdającego oraz dla egzaminatora.
Książka jest zaprojektowana w ergonomiczny sposób, zapewniając wygodę kserowania i elastyczność pracy: oprawa spiralowana, aby dało się książkę rozłożyć na płasko; papier o wysokiej gramaturze, aby książka nie zużywała się szybko; kieszonka z tyłu na kolorowe zestawy egzaminacyjne.

Przedsprzedaż
Przewidujemy, że książka ukaże się z końcem listopada 2016. Na Allegro trwa przedsprzedaż i można już złożyć zamówienie, aby cieszyć się podręcznikiem w promocyjnej cenie. Obecnie można nabyć ostatnie sztuki po 59 złotych, a przez najbliższy miesiąc książka będzie w cenie 69 złotych. Potem cena będzie rosnąć o 10 złotych co cztery tygodnie. Przewidywana cena detaliczna to 129 złotych.


Czy można obejrzeć podręcznik?
Zachęcam do obejrzenia przykładowej jednostki na Issuu. Osoby posiadające konto na tej stronie mogą również pobrać materiał i wykorzystywać go na swoich zajęciach.




czwartek, 30 lipca 2015

Podręcznik do pisania dla maturzystów


Od kilku lat nosiłem się z zamiarem napisania podręcznika do pisania przeznaczonego dla maturzystów, jednak ustawicznie byłem zajęty innymi obszernymi projektami. Obecnie seria książek do kopiowania Let’s Visit… jest już w miarę rozkręcona (inni autorzy piszą dwie kolejne książki), a pomysł podręcznika do „rajtingu” uleżał mi się w głowie. Książka jest już zaprojektowana, więc pokrótce wyjaśnię, co będzie zawierać i dlaczego właśnie to.



1. Dlaczego podręcznik do pisania?
Od wielu lat zbieram pomysły na książki do nauki języka angielskiego. Jeśli widzę, że moi uczniowie lub studenci mają problem z jakimś obszernym zagadnieniem, staram się przeanalizować dokładnie co to jest i dlaczego, a następnie notuję sobie pomysł na książkę. Co jakiś czas przeglądam ten pomysły i sprawdzam, co nadal mnie uwiera, a co się zdążyło zdezaktualizować. Niekiedy bywa tak, że jeden pomysł jest odskocznią do kolejnego, a sama książka przechodzi znaczną ewolucję. Uważam, że warto poddać swoje pomysły próbie czasu; jeśli coś przyklei się do mnie na kilka lat i nie chce się odczepić, oznacza to, że pomysł jest dobry.
Oczywiście pomysł na książkę musi być zakotwiczony w potrzebach potencjalnych nabywców. Na polskim rynku materiałów do nauki języka angielskiego funkcjonuje kilka książek do nauki pisania, lecz nie spełniają one moich oczekiwań. Są to albo pozycje ogólne, albo podręczniki uczące pisania pod konkretny egzamin. Owszem, z niektórych korzystam od lat, jak choćby z serii Successful Writing, ale jestem coraz mniej zadowolony. Natomiast porządnej książki poświęconej egzaminowi maturalnemu nie ma. Uznałem więc, że napiszę ją sam.
Od wielu lat prowadzę zajęcia na różnych uczelniach, gdzie między innymi nauczam przedmiotu Writing (pisanie). Obserwuję „produkt” liceum, czyli umiejętności przeciętnego absolwenta i jestem coraz bardziej załamany. Próbkę mam całkiem niezłą, ponieważ uczelnia, na której prowadzę obecnie zajęcia, zbiera studentów z terenu nie tylko ze Śląska, lecz również z dalszych okolic. Nie jest więc tak, że wypowiadam się w oparciu o umiejętności uczniów z jednej szkoły. Zanika umiejętność budowania jasnej i spójnej wypowiedzi wolnej od błędów gramatycznych. Mówiąc obrazowo, uczeń nie jest w stanie sam wyciągnąć się za włosy, więc oznacza to, że coś jest nie tak w nauczaniu pisania w szkole. Uważam, że winę za ten stan rzeczy ponoszą nie tylko angliści, lecz również poloniści. Poniżej postaram się objaśnić pokrótce, dlaczego tak sądzę.

2. Co jest nie tak z nauczaniem języka polskiego?
Podstawowym problemem z nauczaniem nie tylko języka polskiego, lecz również innych przedmiotów, jest to, że obecnie szkoła przeorientowała się na uczenie „pod egzamin”. Królują testy, a te zwalniają z myślenia nie tylko uczniów, lecz i nauczycieli. Jedną z konsekwencji wprowadzenia testów jest znaczne zmniejszenie, czy wręcz wyeliminowanie nauki pisania dłuższych wypowiedzi. Ten stan rzeczy uderza bezpośrednio w ucznia: nie posiada on umiejętności konstruowania jasnych i przejrzystych wypowiedzi w języku polskim, skutkiem czego nie może tych umiejętności przenieść na język angielski.
Jeszcze dziesięć lat temu, nie musiałem tłumaczyć zasad kompozycji i budowy tekstu; „początek, środek i koniec” było zrozumiałe dla każdego studenta. Obecnie muszę poświęcać sporo czasu na wyjaśnianie elementarnych zagadnień, które dawniej przekazywano na zajęciach z języka polskiego. Odbiorca, nadawca, opis, relacja, narracja, styl, rejestr – wydaje się, że te słowa są uczniom zupełnie obce. Widać też brak wprawy w pisaniu, co na poziomie licealnym objawia się głośnym jękiem „Ale ja nie wiem, od czego mam zacząć…” lub „Ale ja nie wiem, co mam pisać…”. Na poziomie gimnazjalnym jest jeszcze gorzej – łzy w oczach i cichy szept „Ale o co panu chodzi…”.
Nikt mnie nie przekona, że na lekcjach z języka polskiego uczniowie uczą się konstruować dłuższe samodzielne wypowiedzi pisemne. Gdyby tak było, wiedzieliby oni jak wygląda budowa tekstu i potrafiliby sklecić kilkanaście zdań powiązanych jako tako ze sobą. Skoro nie potrafią tego zrobić, oznacza to, że szkoła odeszła od nauki pisania.

3. Co jest nie tak z nauczaniem języka angielskiego?
W szkole nie tylko nie naucza się pisania na lekcjach języka polskiego. Również na zajęciach z angielskiego uczniowie… nie piszą. Albo piszą bardzo mało i schematycznie. Stawiam taką diagnozę w oparciu o objawy i czuję się do tego uprawniony: przeciętny gimnazjalista lub licealista nie wie chociażby, jak rozpocząć i zakończyć list czy email. Nie wie też, jak zgromadzić argumenty do prostej rozprawki typu „za i przeciw”. I nie wie jeszcze wielu, wielu rzeczy, które wiedzieć powinien.
A wydawałoby się, że nauka pisania nie powinna przysparzać problemów. Jeśli już podporządkowujemy wszystko egzaminom i mamy świadomość, że na końcu gimnazjum i liceum/technikum nasi uczniowie zostaną z pisania przetestowani, wówczas chyba dość łatwo przyjąć prostą strategię i powiedzieć sobie: moi uczniowie piszą raz w miesiącu. Przyjmując, że w roku szkolnym jest 10 miesięcy nauki, nietrudno obliczyć, że do egzaminów uczeń powinien napisać 28 wypracowań (gimnazjaliści i licealiści tracą dwa miesiące w ostatniej klasie). Czy tak ciężko poprawić kilkadziesiąt emaili lub rozprawek miesięcznie? Wypracowanie w gimnazjum będzie miało średnio 100 wyrazów, więc poprawienie setki takich oznacza konieczność przeczytania 10 tys. wyrazów. Ten wpis liczy sobie ok. 2130 słów. Drogi Czytelniku, ile czasu zabrało ci przejrzenie go?

4. O szkoleniu mini-egzaminatorów
Na rynku pojawiają się coraz nowsze wersje podręczników szkolnych do języka angielskiego, a wydawcy coraz większą wagę przywiązują do tzw. „examination skills”, czyli ćwiczeniu tego, z czym uczniowie zetkną się na egzaminach. Obecnie nawet podręczniki do klas pierwszych (i czwartych w szkole podstawowej) zawierają już sekcje „przygotowanie egzaminacyjne”. Wynika to z dwóch przyczyn: po pierwsze, nauczyciele i dyrektorzy rozliczani są z wyniki egzaminów; po drugie, egzamin z języka obcego zmienia się najczęściej, więc podręczniki muszą być uaktualniane na bieżąco. Co ciekawsze, minister w rozporządzeniu z dnia 9 lipca 2014 roku zdecydowała, że w podręcznikach wieloletnich nie wolno zamieszczać opisów sprawdzianów i egzaminów…
W podręcznikach i repetytoriach pojawiły się więc sekcje „pisanie”. Można jednak postawić mi dwa dość poważne zarzuty. Pierwszy z nich odnosi się do samej koncepcji nauczania, którą podręcznik niejako narzuca nauczycielowi. Z pewnych względów – niejasnych zresztą – cieszy się powszechnym uznaniem układ podręcznika typu „bigos z kapustą”. Typowy podręcznik jest podzielony na kilka lub kilkanaście jednostek, a każda z nich zawiera materiał pozwalający poćwiczyć różne „skills” (umiejętności). Mamy więc w takiej jednostce coś na pogadanie, coś do poczytania, coś do słuchania, coś z gramatyki, może jakąś powtórkę, może jakiś kącik kulturowy. Jednym z „cosiów” jest też stroniczka poświęcona pisaniu.
O ile taki układ podręcznika sprawdza się przy uczeniu czytania, słuchania czy gramatyki, gdyż zapewnia zróżnicowanie materiału, o tyle w przypadku nauki pisania tak nie jest. Nauka pisania wymaga porządnego wytłumaczenia zasad, pokazania jak je wprowadzić w życie, a potem utrwalania poprzez pisanie całych, kompletnych wypracowań. W samym więc rozplanowaniu materiału w podręczniku tkwi już zarzewie klęski, a jeśli dołożymy do tego lenistwo nauczyciela, któremu nie chce się organizować pisania wypracowań, wiemy już, skąd bierze się ta klęska.
Drugim zarzutem jest to, że najprawdopodobniej autorzy przygotowujący sekcje „pisanie” niewiele mieli do czynienia z prawdziwym, żywym uczniem. Rezultatem tego jest to, że kierują się tym, co sami mają w głowie. Autorem podręcznika jest najczęściej anglista, czyli osoba wykształcona. Co robi autor? Ano podświadomie (!) zakłada, że uczeń już umie pisać (przecież go uczą na polskim, no nie?), że nauczyciel coś tam powyjaśnia i tym oto sposobem naukę pisania zaczynamy od środka, a samego ucznia nie ćwiczymy na pisarza, lecz na mini-egzaminatora. Kiedy otworzymy dowolny podręcznika czy repetytorium, widzimy więc następujące ćwiczenia: na poprawianie błędów, na zmianę rejestru, na edycję tekstu itd. itp. Na usta ciśnie pytanie: czy wyście ludzie z byka spadli??? Gimnazjaliści i maturzyści nie potrafią często zbudować zdania, a wy im każecie bawić się w egzaminatora? Serio?

5. Jak będzie wyglądał mój podręcznik?
Kiedy obmyślałem koncepcję podręcznika Polonsky Writing for Matura, zdecydowałem się przyjąć kilka założeń, który pomogłyby utrzymać całość materiału w ryzach.
Założenie 1 – Podręcznik musi być w języku polskim
Jednym z pierwszych założeń było to, że wbrew temu, co sugeruje tytuł, napiszę tę książkę po polsku. Głównym powodem było to, że przeciętny uczeń nie dysponuje odpowiednią znajomością metajęzyka (czyli pojęć, jakich używamy do opisywania języka). Trudno jest komuś wyjaśniać w języku angielskim, czym jest „paragraph” czy „topic sentence”, kiedy ta osoba ma problemy z konstruowaniem zdań w Past Simple. Książka ma nadawać się do przerobienia samodzielnie w dość krótkim czasie, więc język polski ma ułatwiać uczniowi przyswojenie materiału.
Założenie 2 – Podręcznik koncentruje się na nauce pisania
Drugim założeniem było to, że mój podręcznik będzie przede wszystkim uczył dobrego pisania, a dopiero w drugiej kolejności będzie koncentrował się na egzaminie maturalnym. Zawsze byłem głęboko przekonany, że zdanie dowolnego egzaminu powinno być uzależnione od naszej wiedzy i umiejętności, a nie małpiej zręczności łączenia kreseczką pytania z odpowiedzią. Mówiąc prostym językiem: jeśli ktoś będzie potrafił napisać dowolny tekst na poziomie B2, upora się bez większych problemów z egzaminem na poziomie B2.
Założenie 3 – Uczeń ma głowie groch z kapustą
Początkowo kusiło mnie, aby założyć, iż uczeń nie wie nic. Uznałem jednak, że wówczas musiałbym napisać cały kurs językowy, a na to czasu i ochoty nie miałem. Zauważyłem natomiast, że uczniowie znają sporo słownictwa, nie potrafią go jednak „wyciągać” z głowy na zawołanie. Należy więc zmusić ich przez odpowiedni dobór ćwiczeń do sięgania po to słownictwo i czynnego używania go. Należy też uporządkować pewne zagadnienia gramatyczne, a także wyjaśnić uczniowi, że znaki interpunkcyjne to nie tylko kropka i przecinek. Wszystko jest jednak podporządkowane tekstowi, więc będziemy usiłowali wymóc na uczniu zmianę perspektywy patrzenia na język. Przede wszystkim, uczeń musi nauczyć się wychodzić poza zdanie.
Założenie 4 – Podręcznik ma się nadawać do pracy (prawie) samodzielnej
O ile samodzielnie możemy nabywać umiejętności bierne (tzw. „receptive skills”), sprawa nie jest taka prosta z umiejętnościami czynnymi (tzw. „productive skills”). Bez drugiego człowieka nie możemy nauczyć się rozmawiać w obcym języku. Podobnie sprawa się ma z pisaniem – ktoś musi przeczytać nasze wypracowania i je ocenić. Jednak sam podręcznik ma zapewniać wysoką autonomiczność ucznia; materiał podawany jest metodą „jedno zagadnienie na raz”, po objaśnieniach natychmiast pojawia się ćwiczenie itp. Niestety jednej rzeczy nie mogę zrobić. Nie da się do każdego egzemplarza książki dołączyć żywego egzaminatora, który sprawdzałby wypracowania.

6. Co znajdzie się w książce?
Książka Polonsky Writing for Matura będzie zawierać kompletny kurs pisania, który pozwoli opanować materiał maturalny na poziomie B1 (matura podstawowa) oraz B2 (matura rozszerzona). W książce znajdą się też sekcje pokazujące, jak pisać wypracowania na poziomie C1 (matura dwujęzyczna), gdyż coraz więcej osób jest zainteresowanych tym poziomem. Uznałem, że nie warto rozbijać książki na dwa lub trzy poziomy, gdyż wygodniej mieć kompletny podręcznik, w którym jest wszystko. No dobra, prawie wszystko :)
Podstawą książki Polonsky Writing for Matura będzie 30 jednostek lekcyjnych, co bierze się z tego, że od września do końca kwietnia jest około 35 tygodni. Książka nie może być przesadnie rozbudowana, gdyż uczeń nie wyrobi się z przerobieniem materiału. Każda jednostka składa się z 4 stron, więc jak łatwo obliczyć, uczeń otrzyma 120 stron ćwiczeń i zadań. Jedna jednostka odpowiada 60-90 minut pracy bez czasu potrzebnego na pisanie wypracowania.
W podręczniku znajdzie się też miejsce na pisanie wypracowań. Denerwują mnie zadania oddawane na kartkach i karteluszkach, niekiedy powyrywanych z zeszytów wszelkiej maści i rozmiarów. Uznałem, że warto dołączyć 30 kartek (60 stron), na których będzie można zapisać swoje wypowiedzi pisemne. Tym sposobem uczeń będzie miał wszystko w jednym podręczniku. Od nauczyciela bądź korepetytora będzie zależało, czy zażyczy sobie oddawania całego podręcznika, by sprawdzić wypracowanie. Kartkę z wypracowaniem można też wyciąć, podpisać i oddać– koniec z niechlujnością!
Resztę książki zajmie przewodnik po egzaminie, słowniczek terminów oraz pełny klucz, w którym znajdą miejsce odpowiedzi do ćwiczeń i modelowe teksty. Całość na wygodnym formacie A4. Zdaję sobie sprawę z tego, że materiał z takiego podręcznika będzie kopiowany na zajęcia i nie mam zamiaru złośliwie tego utrudniać wybierając jakiś egzotyczny format. Wychodzę z założenia, że nie ma potrzeby karać nabywców za to, że ktoś inny piraci. Prawda?
Chciałem stworzyć książkę wygodną, więc będzie sporo miejsca na wpisywanie odpowiedzi, a także puste marginesy na notatki. Całość minimalistyczna, ale jest to zdrowy minimalizm, ułatwiający skoncentrowanie się na pracy.
W podręczniku nie będzie też zadań zamkniętych. Jest to zabieg celowy, gdyż na egzaminie uczeń dostanie kartkę z poleceniem. Nie będzie żadnych ramek z wyrazami, nie będzie dobieranek, nie będzie testu wielokrotnego wyboru. Polecenie, kilkanaście linijek na wpisanie odpowiedzi i nic więcej. W mojej książce znajdziecie więc głównie ćwiczenia wymuszające aktywność językową. Tak, będzie bolało :)
A same teksty i zadania traktuję z humorem. Na przestrzeni ostatnich kilkunastu lat podręczniki do angielskiego stały się bezbarwne i pozbawionego tego inteligentnego humoru, który zawsze kojarzył mi się z Anglikami. Porównując książki do piwa: typowy podręcznik obecnie bardziej przypomina „jasne pełne koncernowe” niż porządne piwo. Przykładowe zadania oraz wzorcowe teksty będą napisane z dystansem i humorem. Życie jest za krótkie, żeby przechodzić przez nie z zaciśniętymi zębami.

7. No to kiedy to cudo?
Pierwszą partię materiału z książki będzie można pobrać ze strony wydawnictwa Polonsky w połowie sierpnia. Będziemy wszyscy w wydawnictwie starać się, aby książka ukazała się jeszcze w listopadzie tego roku. Będzie dostępna w naszym sklepiku oraz na Allegro. Czynimy też starania, aby była dostępna w szerszej dystrybucji.
Stay tuned!


Zapowiedź książki na stronie wydawcy - tutaj

piątek, 5 czerwca 2015

Pakiet na Dzień Dziecka


Z okazji – trochę spóźnionego – Dnia Dziecka mam dla Was aukcje, na której można nabyć pakiet dwóch moich książek: Let's Visit the United States oraz Let's Visit Ireland. Zamiast płacić 150 złotych, pakiet można nabyć w cenie 99,00 złotych. Wysyłka gratis.

Aukcja na Allegro tutaj

Książki można obejrzeć w dziale Download w wydawnictwie Polonsky