poniedziałek, 23 listopada 2009

Lepsze jutro było wczoraj, czyli Stara Matura i Nowa Matura

Na chwilę przerywamy cykl "Co dalej po anglistyce?", żeby zająć się obiecanym porównaniem tzw. Starej Matury i Nowej Matury z języka angielskiego.

Przyjrzyjmy się najpierw Starej Maturze, a właściwie "Pisemnemu egzaminowi dojrzałości z języka angielskiego". Czas trwania egzaminu wynosił 300 minut, czyli pięć godzin zegarowych. Nie było żadnej przerwy, co oznaczało, że jeśli ktoś wszedł na salę, zostawał w niej do chwili oddania kartek. Wolno było jedynie wyjść pod nadzorem nauczyciela do toalety. W czasie egzaminu wolno było jeść i pić – legendą są już owiane bułki ze ściągami, które przygotowywały mamy maturzystów. Zestaw egzaminacyjny składał się z czterech zadań: rozumienia ze słuchu, rozumienia tekstu pisanego, testu leksykalno-gramatycznego oraz wypowiedzi pisemnej. Teksty do pierwszej części były odczytywane przez dwóch nauczycieli z dwóch różnych miejsc sali egzaminacyjnej. Przy wykonywaniu pierwszych trzech zadań nie wolno było korzystać ze słownika, lecz po oddaniu kartek i przystąpieniu do zadania czwartego egzaminowany mógł posługiwać się przyniesionym przez siebie słownikiem.

Musimy pamiętać, że Stara Matura była początkowo dostępna wyłącznie w wersji dla klas z poszerzonym angielskim. Wynikało to stąd, że dla każdego profilu był zarezerwowany pewien typ matury (dla klas matematyczno-fizycznych – matematyka, dla klas biologiczno-chemicznych – biologia itd.). Uczeń, który nie uczęszczał do klasy z poszerzonym angielskim (a takich klas było w Polsce na początku lat 90-tych naprawdę niewiele), musiał najpierw zaliczyć materiał z czterech lat nauki u nauczyciela angielskiego, a dopiero potem był dopuszczony do zdawania matury. Dopiero w okolicach 2000 roku Stara Matura zaczęła być dostępna w wersjach dla klas z poszerzonym angielskim i pozostałych.

Bardzo ważne są dla nas informacje o typach zadań, jakie pojawiały się na Starej Maturze. Przejrzałem kilka zestawów z województwa śląskiego i małopolskiego z różnych lat. Oto wyniki:

Rozumienie tekstu słuchanego
– zadania typu true/false
– testy wielokrotnego wyboru
– odpowiedzi na pytania
– wpisywanie wyrazów w luki (note taking)
– porządkowanie wypowiedzi (time sequence)
– dopasowywanie zdań do osób (multiple matching)

Rozumienie tekstu pisanego
– zadania typu true/false
– testy wielokrotnego wyboru
– dopasowywanie nagłówków do akapitów
– dopasowywanie zdań do osób (multiple matching)

Test leksykalno-gramatyczny
– parafrazy
– test wielokrotnego wyboru
– podawanie synonimów
– uzupełnianie czasowników we właściwym czasie gramatycznym
– uzupełnianie słów zgodnie z ilością liter (gaps with dashes)
– tzw. częściowe tłumaczenie na język angielski (partial translation)
– test luk (cloze test)

Wypowiedź pisemna polegała na napisaniu wypracowania na jeden z trzech podanych tematów. Wypracowanie nie miało narzuconej odgórnie formy, a początkowo nawet jego długość niedoprecyzowano – polecenie mówiło o wypowiedzi pisemnej nie przekraczającej dwóch stron A4. Później wprowadzono wzorowany na anglosaskiej tradycji wymóg pisania zgodnie z określonym limitem słów. Dla Starej Matury było to 250 do 350 wyrazów.

Nie będziemy tu analizować równie szczegółowo formy Nowej Matury, gdyż wymagania są opisane w tzw. sylabusie (podaję linki poniżej). Przejdźmy od razu do porównania obydwu egzaminów.

Przede wszystkim warto zwrócić uwagę na sporą różnicę w czasie trwania egzaminu. Nowa Matura stawia tutaj o wiele niższe wymagania wytrzymałości psychicznej i fizycznej, gdyż jednorazowo musimy wysiedzieć jedynie dwie godziny. Pamiętajmy, że na Starej Maturze było to pięć godzin! Nie wiem, czy Centralna Komisja Egzaminacyjna zwraca bardziej uwagę na wrażliwość tyłków obecnych maturzystów, czy słabość systemu nerwowego, ale łatwo chyba zauważyć, że krótsze egzaminy nie przygotowują do wykonywania ciężkiej, monotonnej pracy.

Po drugie, zadania na rozumienie tekstu słuchanego i pisanego są obecnie wyłącznie zadaniami zamkniętymi. Oznacza to, że Nowa Matura nie sprawdza umiejętności notowania ze słuchu, czy odpowiadania na zadane pytanie. Do minimum ograniczona jest zdolność „wysłuchiwania” informacji w szerszym kontekście językowym uwzględniającym dedukcję, łącznie różnych wątków i umiejętność powiązania ze sobą poszczególnych wypowiedzi. Egzaminowany nie musi więc wykazywać się własnym myśleniem, lecz wszystko ma podetknięte niejako "na tacy". Co więcej, zadanie ułatwiono zdającym również przez to, że lektorzy na nagraniach posługują się sztampowym i dziennikarskim akcentem RP, który w życiu mieszkańców Wielkiej Brytanii de facto nie funkcjonuje w ogóle. Znakomicie za to ułatwia zrozumienie przekazu, ponieważ kładzie nacisk na artykulację staranną i nienaganną, pozbawioną tzw. szumów, czyli dokładnie taką, jaka w sytuacjach życia codziennego jest ewenementem na skalę światową.

Mało tego, egzaminowany może jedynie ograniczyć się do zgadywania odpowiedzi, gdyż układ zadań pozwala na olanie wypracowań i "wystrzelanie" prawidłowych odpowiedzi w zadaniach zamkniętych. Pamiętajmy, że dla zadania typu TRUE/FALSE prawdopodobieństwo przypadkowej dobrej odpowiedzi wynosi ponad 50%, dla zadań wielokrotnego wyboru – ponad 25% (cztery odpowiedzi) lub ponad 33% (trzy odpowiedzi). Informacja dla osób, które zarzucą mi nieznajomość zasad rachunku prawdopodobieństwa: zadania są zmanipulowane, ponieważ NIGDY nie zdarza się tak, aby w arkuszu egzaminacyjnym wystąpiły wyłącznie odpowiedzi TRUE czy FALSE, ani w testach wielokrotnego wyboru NIGDY nie pojawiają się np. odpowiedzi A. Widać więc, że osoby układające zadania Nowej Matury delikatnie popychają języczek wagi na korzyść egzaminowanego.

Po trzecie, z matury zdawanej na poziomie podstawowym wyeliminowano wszelkie zadania gramatyczne i leksykalne. Na poziomie rozszerzonym liczba zadań została zmniejszona w porównaniu ze Starą Maturą, a zadania otwarte (np. test luk i parafrazy) znajdziemy wyłącznie w Części I. Osobiście uważam to za znaczne obniżenie wymagań. Owszem, ważniejsza jest umiejętność posługiwania się językiem, niż suche stosowanie regułek gramatycznych i wykazywanie się znajomością słówek. Niemniej jednak, nawet na egzaminach typu PET czy FCE komponent leksykalno-gramatyczny jest większy i bogatszy.

Po czwarte, pisemny egzamin dojrzałości był zdany, jeśli egzaminowany uzyskał ponad 50% punktów. Przyzwoity wynik, czyli ocena dobry, osiągało się po uzyskaniu min. 74%! Natomiast obecnie wystarczy zdobyć 30%, by maturę zdać. Łatwo chyba zauważyć, że 30 to mniej niż 50 czy 74. Taki próg mogę określić tylko dwoma słowami: skandal i żenada. Ustalenie progu zdawalności na poziomie 30% podważa zasadność przeprowadzania egzaminu, który najwyraźniej z natury rzeczy ma być sprawdzianem niemiarodajnym. Przeprowadzanie takiego nieuzasadnionego egzaminu we wszystkich szkołach średnich jest jedynie kolejnym etapem sztucznego namnażania kosztów w niebogatym skądinąd ministerstwie. Co więcej, łatwo uzyskać z Nowej Matury wynik 100%, a to oznacza, że traci ona moc różnicującą. Jak bowiem rozróżnić, który ze stuprocentowych kandydatów jest lepszy?

W moim przekonaniu obecny kształt egzaminu maturalnego z języka angielskiego to zwykła fikcja. Egzamin może zdać na poziomie podstawowym osoba, która nie zna angielskiego WCALE, gdyż wystarczy tylko rozumieć treść poleceń i mieć trochę szczęścia w dobieraniu odpowiedzi. Widać też, że od roku 2005 nastąpił ogromny spadek w wymaganiach stawianych młodzieży licealnej. Dla mnie taka sytuacja jest zwykłym oszustwem i sabotażem na skalę narodową. Ministerstwo Edukacji Narodowej oszukuje maturzystów i ich rodziców, a także pracodawców, twierdząc, że absolwenci liceów i techników znają język angielski. Słowo "sabotaż" również jest tu jak najbardziej na miejscu, gdyż wmawianie całemu społeczeństwu, że zdanie matury to faktyczne i rzetelne osiągnięcie doprowadza do posiadania niebezpiecznych złudzeń. Takie złudzenie pryskają jak bańka mydlana, kiedy absolwent liceum konfrontuje się ze światem rzeczywistym.

Widać jasno, że Nowa Matura została zaprojektowana tak, aby była przyjazna biurokratom. Po pierwsze, łatwo taką maturę o zamkniętej, sztywnej strukturze sprawdzać. Po drugie, celem egzaminu maturalnego nie jest odsianie osób nienadających się do studiowania, lecz zapewnienie jak największej, powszechnej zdawalności. To zostało osiągnięte, gdyż ok. 90% przystępujących do matury z języka angielskiego zdaje. Po trzecie, poprzez likwidację egzaminów wstępnych odebrano uniwersytetom prawo decydowania, kto będzie studentem. Zamiast tego, decydują procenciki i punkciki, czyli bezduszna, nieludzka maszyneria biurokratyczna.

Bardzo dziękuję za dopisanie trzech mądrych rzeczy Zosi P. :)



Informator o egzaminie maturalnym z języka angielskiego od 2008 roku tutaj


"Egzamin maturalny od 2010 roku. Aneks" tutaj