sobota, 30 lipca 2011

Świnia szyła, potem siała, lecz nie widziała, jak Suzy w Stolicy Apostolskiej piłowała



W języku angielskim istnieje wiele grup wyrazów, które są pozornie identyczne, lecz w błąd wprowadza nas najczęściej ich postać graficzna. Pomimo identycznej lub bardzo zbliżonej pisowni mają te wyrazy różną wymowę i odmienne znaczenia. Jedną z takich pułapek jest wyraz sow.

Przede wszystkim musimy zauważyć, że sow to tak naprawdę dwa homografy. Jednym z nich jest czasownik sow, który oznacza "siać". Jest to czasownik nieregularny (sow, sowed, sown/sowed). Zwrócmy uwagę na to, jak go wymawiamy – /səʊ/.

Drugim homografem jest rzeczownik sow, który oznacza "maciora". Wymawiamy go zupełnie inaczej niż czasownik, a mianowicie – /saʊ/.

Gdyby chodziło tylko o te dwa wyrazy, sprawa byłaby dość prosta. Niestety istnieje też homofon dla czasownika sow. Homofon jest to wyraz, który co prawda piszemy inaczej, ale wymawiamy tak samo. Tym wyrazem będzie tu czasownik nieregularny sew, czyli "szyć" (sewed, sewn/sewed), który wymawiamy /səʊ/.

Na swoje nieszczęście Polacy mają tendencję do przekręcania dwugłosek angielskich (np. pojawiających się wyżej /əʊ/ i /aʊ/). Redukujemy je do "długiego o", albo nawet do "prawie-że-polskiego o". Jeśli tak zrobimy z wyrazami sow i sew, ryzykujemy, że zabrzmią one jak "soo", a to już przypomina wyraz saw, który oznacza "piła" (słowo to zostałe spopularyzowane przez serię zabawnych filmów, która dobiła już do siedmiu części). Pamiętajmy, że czasownik saw jest również czasownikiem nieregularnym (saw, sawed, sawn/sawed). Zwróćmy uwagę, że zawiera on długą samogłoskę – /sɔː/. Zaraz, zaraz... czy to nam czegoś nie przypomina?

Ależ tak! Bezokolicznik saw jest jednocześnie homografem i homofonem dla tzw. "drugiej formy" czasownika niereguralnego see (saw, seen), który oznacza "widzieć, zobaczyć". Bohater filmów z serii "Piła" mógłby powiedzieć: "I saw John every day", a w jego ustach zabrzmiałoby to dwuznacznie, ponieważ nie wiedzielibyśmy, czy on biednego Johna tylko widywał codziennie, czy też może podpiłowuje go po trochu dla zabawy...

Jeśli jednak jesteśmy już przy czasowniku see (wypowiadamy go: /siː/), zwróćmy też uwagę na to, że on również posiada swój homograf i homofon w jednej postaci. Jest nim rzeczownik see, który oznacza "biskupstwo, arcybiskupstwo", a określenie The Holy See to nic innego niż Stolica Apostolska, czyli Watykan.

W ramach rozrywki wakacyjnej zachęcam zaś do przetłumaczenia sobie tytułowego zdania na język angielski.

czwartek, 28 lipca 2011

Co to jest "ini"?


Itsy bitsy teenie weenie yellow polka dot bikini


Pogoda za oknem przestaje nastrajać optymistycznie (leje prawie bezustannie od tygodnia), więc zajmijmy się może tematem związanym z ciepłym morzem, czyli... kostiumami kąpielowymi. Popularny dwuczęściowy kostium kąpielowy to bikini. Wymyślony został przez francuskiego projektanta Louisa Rearda, a jego nazwa pochodzi od atolu Bikini. Wyraz ten został przejęty przez język angielski, który chętnie wchłania słowa z innych języków (zapożyczenia). Bardzo ciekawe jest to, że w angielskim zapożyczenia (i nie tylko) zaczynają niejako "żyć" własnym życiem i często służą za podstawę kolejnych wyrazów. Tak też stało się z bikini.

Wyraz ten posłużył jako podstawa do tworzenia takich określeń jak tankini, monokini, seekini, czy camikini. Każdy z tych wyrazów powstał ze złożenia jakiegoś przedrostka lub rzeczownika z wyrazem bikini.
tank (top) + bikini = tankini
przedrostek mono + bikini = monokini
see + bikini = seekini
camisole (top) + bikini = camikini

Jak widać, wyłania się tutaj pewien schemat, który można prostymi słowami przedstawić tak: weź wyraz związany z ubraniem; upitol kawałek, jeśli jest zbyt długi lub składa się z dwóch elementów; odetnij "bi" lub częściej "bik" od bikini; sklej. Możemy też powiedzieć w bardziej naukowy sposób, że obserwujemy tutaj mechanizm słowotwórczy, który określa się mianem "blending", a jego rezulatatem są tzw. "morphological blends", czyli kontaminacje.

Najczęściej kontaminacje są tworami jednorazowymi, co możemy zaobserwować w takich zlepkach jak smog (smoke + fog) czy brunch (breakfast + lunch). W przypadku bikini dzieje się jednak inaczej – cząstka "-ini" zaczyna się zachowywać jak "sufix", czyli przyrostek. Nie napotkamy jej jednak w wykazie afiksów, ani nie będzie zaznaczona w słownikach jako taka, gdyż jest zbyt nowa, a jej działanie zdaje się być ograniczone. Jeśli jednak cząstka "-ini" ustabilizuje się, być może będzie morfemem słowotwórczym o znaczeniu "wchodzący w skład kostiumu kąpielowego".

Produktywność "-ini" jest zachowana, gdyż niejaki Borat spopularyzował tzw. mankini (man + bikini), czyli zabawny kostium kąpielowy dla mężczyzn. Dla muzułmanek zostało zaś zaprojektowane burquini (burqa + bikini), które idzie niejako w odwrotną stronę niż typowe bikini, gdyż jego zadaniem jest jak najwięcej zakrywać, a nie pokazywać.

W języku angielskim jest zresztą więcej takich cząstek, które niby jeszcze są fragmentami wyrazów, ale zmierzają już w stronę osiągnięcia statusu przyrostka (choćby takiego o ograniczonej łączliwości). Laurie Bauer, wielki autorytet w dziedzinie słowotwórstwa, określa takie wyrazy mianem "splinters". 

Żeby jakoś zbić ten ponury nastrój, piosenka o bikini z podtytułu – tutaj.


Kim jest profesor Laurie Bauer i czym się zajmuje – tutaj


wtorek, 26 lipca 2011

Nie samym angielskim... (4)

Spaceruję czasami po okolicy, a wtedy niekiedy zaskrobie po oczach jakieś ciekawe miejsce. Zabieram wtedy aparat i staram się odtworzyć to, co widziałem.



[The Tank] (fot. YEA, 2011)




[Grass] (fot. YEA, 2011)

* * *
Spontaniczna sesja z Ewą. Rozgryzałem też wtedy średnioformatowego Pentacona Six, lecz film jeszcze nadal wkręcony w aparat.




[Ewa] (fot. YEA, 2011)


(Kopiowanie, przetwarzanie i jakiekolwiek wykorzystywanie zdjęć z tej strony jest zabronione.)






niedziela, 24 lipca 2011

O wymowie angielskiej słów kilka



Obiecałem swego czasu swoim studentom zajęcie się na tym blogu wymową angielską. Najpierw wyjaśnimy dwie kwestie ogólne, a potem przejdziemy do konkretów.

Sprawa pierwsza i podstawowa: czy dobra wymowa jest ważna? Takie pytanie należy natychmiast skontrować innym: a dla KOGO? Nie sądzę, by idealna wymowa była sprawą życia czy śmierci dla pracownika działu logistyki czy lekarza. Dla takich osób język angielski jest przede wszystkim narzędziem komunikacji, więc sądzę, że nie należy tutaj popadać w przesadę: wystarczy nie przekręcać wyrazów, wystarczy skupić się na tym, abyśmy byli zrozumiali. Pamiętajmy też, że obecnie najczęściej będziemy mieli kontakt zawodowy czy biznesowy z innym obcokrajowcem, dla którego język angielski również nie jest językiem rodzimym. Sprawy mają się trochę inaczej w przypadku językowych zawodowców, czyli anglistów. Ponieważ mamy być fachowcami w swojej dziedzinie, należałoby poświęcić trochę więcej uwagi nauce wymowy. Pytanie tylko... jakiej wymowy?

Wiele osób utożsamia dobrą wymowę angielską z tzw. RP (Received Pronunciation). Niekiedy stosuje się też określenie Queen's English, choć obecnie coraz powszechniejszy staje się termin Estuary English. Taki rodzaj wymowy możemy napotkać słuchając choćby BBC. O ile RP uważane jest za modelową wymowę w brytyjskiej odmianie języka angielskiego, pamiętajmy, że z punktu widzenia lingwistycznego taka wymowa to... aberracja. Trudno oszacować, ile osób posługuje się taką wymową w życiu codziennym lub zawodowym; spotkałem się z szacunkami rzędu 100-150 tys. osób.

Jak wspomniałem wyżej, RP to modelowa wymowa brytyjska, lecz przecież nie jest to jedyne państwo, w którym korzysta się z języka angielskiego. Jest on powszechnie używany w USA, Kanadzie, Australii, Irlandii, Nowej Zelandii, a także w Indiach czy wielu państwach afrykańskich. W każdym z nich używana jest inna wymowa i konia z rzędem temu, kto określi, która z nich jest "najlepsza", czy "wzorcowa". Patrząc się na sprawę z lingwistycznego punktu widzenia, od razu można powiedzieć, że jest to zadanie bezcelowe, ponieważ w lingwistyce nie ma subiektywnych kategorii "lepszego" czy "gorszego"; istnieją jedynie formy czy struktury bardziej lub mniej rozpowszechnione. Kierując się takim kryterium, należałoby uczyć się wymowy amerykańskiej, gdyż prawdopodobnie z taką spotykamy się najczęściej (dominacja muzyczna i filmowa jednak robią swoje). Oczywiście należałoby zadać teraz pytanie: a JAKIEJ wymowy amerykańskiej, gdyż istnieje wiele odmian regionalnych... Jak widać, problem przypomina rosyjską matrioszkę – znajdujemy rozwiązanie, odkrywając równocześnie, że w nim kryje się kolejny problem, a w nim kolejny, a w nim jeszcze jeden...

By jakoś przeciąć ten węzeł gordyjski, wyjaśnię, że dla mnie nieważne jest, jaką wymową będziemy się posługiwać, o ile będziemy komunikatywni i konsekwentni. Przyjęło się, że Europa jest niejako sferą dominacji brytyjskiej, a filologie angielskie na polskich uniwersytetach lansują raczej wymowę brytyjską. Dzieje się tak z przyczyn historyczno-praktycznych: sami wykładowcy najczęściej byli uczeni RP, więc uczą tego, co sami znają najlepiej. Jeśli chodzi o wprowadzenie innych odmian wymowy do repertuaru nauczanych przedmiotów, jest to bardzo trudne ze względu na to, że fachowców, którzy podjęliby się uczenia choćby kilku podstawowych odmian, nie jest wielu. Równie mało jest lingwistycznych omnibusów, którzy potrafią przełączać się z jednej perfekcyjnej wymowy na inną. Proszę więc przyjąć do wiadomości, że na filologii angielskiej w Polsce najczęściej spotkamy się z British English.

Spotkać się można niekiedy z nagannymi praktykami, kiedy to wykładowcy krytykują studentów posługujących się American English (czy innymi odmianami angielskiego). Takie sytuacje nie powinny mieć miejsca i świadczą raczej o tym, że sami wykładowcy nie rozumieją tego, że nie ma odmian lepszych czy gorszych. To, że komuś subiektywnie podoba się taka a nie inna wymowa, nie jest wystarczającym powodem, by ośmieszać innych. Studenci jednak też potrafią być nielepsi. W środowisku anglistów, a szczególnie anglistów-to-be, zdarzają się osoby, które chcą nauczyć się koniecznie czegoś unikalnego (np. akcentu północnokornwalijskiego) i za cel stawiają sobie zaimponowanie koleżeństwu, a niekiedy także upokorzenie czy ośmieszenie wykładowcy. Cóż to przecież za wykładowca, który nie ma w małym palcu akcentu północnokornwalijskiego, a w średnim – akcentu wschodnioszetlandzkiego. Pamiętajmy, że mamy ograniczoną ilość czasu i energii, więc lepiej je wykorzystać  na solidne nauczenie się jednej odmiany wymowy angielskiej. Ze względow praktycznych najprościej jest postawić na standardową wymowę brytyjską lub amerykańską, lecz jeśli ktoś ma ochotę posługiwać się irlandzką, kanadyjską czy australijską, będzie to tak samo mądra decyzja.

Jeśli uczymy się języka obcego (lub go nauczamy), powinniśmy kierować się zasadą "Primum non nocere". Wbijmy sobie do głowy dwie rzeczy: (1) nie ma żadnych wspólnych dźwięków polskich i angielskich; oraz (2) nie mieszajmy wymowy.

Nauczenie się wymowy to kwestia ćwiczeń. Przede wszystkim powinniśmy opanować angielskie dźwięki, gdyż stanowią one podstawowy budulec językowy. Odradzam tutaj czytanie opasłego dzieła Petera Roacha (link pod wpisem), gdyż można być mistrzem wiedzy teoretycznej, a kaleczyć dźwięki jak pijany dzięcioł grający dziobem serenadę na dębie. Przede wszystkim polecam książkę Bronisławy Bałutowej Wymowa angielska dla wszystkich. Jest to pozycja fachowa, napisana prosto i przystępnie, a autorka koncentruje się na ćwiczeniach i poradach dedykowanych dla Polaków. Warto też poszukać kursu Mimi Ponsonby How Now Brown Cow; mam do tej pozycji wielki sentyment, gdyż był to nasz podstawowy podręcznik na zajęciach z fonetyki. Z pewnym wahaniem wspomnę tutaj podręczniku How Much Wood Would a Woodchuck Chuck autorstwa Anny Mańkowskiej, Marty Nowackiej i Magdaleny Kłoczowskiej. Niestety nie miałem okazji pracować z tą książką, więc nie mogę ocenić jej przydatności. Wspominam zaś o niej za względu na osobę pani Mańkowskiej, która uczyła mnie fonetyki (niestety, nie widzę jej nazwiska na liście pracownikow IFA UJ). Z zasobów internetowych poleciłbym Pronunciation Tips, które znajdują się na stronie BBC Learning English.

Kiedy uczymy się wymowy, pamiętajmy, by nie mieszać wymowy brytyjskiej i amerykańskiej. Tam, gdzie Anglicy używają "krótkiego o" (ɒ), Amerykanie często stosują "a" (ɑː). Brytyjczyk powie więc /tɒp/, natomiast Amerykanin powie /tɑːp/. Czy już wiecie, skąd wziąło się "tap model"? Kolejny problem, to wymowa "długiego a": wyraz "grass" Brytyjczycy wypowiadają /grɑːs/, natomiast Amerykanie mówią /græs/. Proszę też sprawdzić wymowę brytyjską i amerykańską wyrazów: "schedule", "leisure", "route" i "vase". Prawda, że to ciekawe pułapki?

Zwróćmy też uwagę na akcentowanie wyrazowe, choćby w słowie "adult": dla Brytyjczyka to /ˈæd.ʌlt/, gdzie akcent pada na pierwszą sylabę. Amerykanin powie /əˈdʌlt/, akcentując drugą sylabę. Inne ważne wyrazy, które akcentuje się odmiennie to (podaję za Davidem Crystalem):
AmE BrE
ballET BAllet
deBRIS DEbris
ADDress adDRESS
INquiry inQUIRy
MAGAzine magaZINE

Przejdźmy do innych problemów z wymową. Pamiętajmy, że istnieje grupa homografów, czyli par wyrazów pisanych w ten sam sposób, gdzie miejsce akcentowania zmienia się w zależności od tego, czy jest to czasownik, czy rzeczownik. Poniżej kilka przykładów:

SUSpect (v) – susPECT (n)
IMport (v) – imPORT (n)
EXport (v) – exPORT (n)

NB Pamiętajmy, że w wyrazie "export" zmienia się też początkowy dźwięk! W rzeczowniku znajduje się "e" – /ˈek.spɔːt/, natomiast w czasowniku "i" – /ɪkˈspɔːt/. Jeśli w tym miejscu zaliczyliście już facepalma, to proszę zerknąć na amerykańska wymowę czasowników "import" i "export"...

Wymowa angielska potrafi się zmienić. Nic w tym dziwnego, przecież język ewoluuje razem z użytkownikami. Pamiętam jak dziś sytuację, kiedy dr Zielińska-Długosz beształa nas na seminarium pomocniczym (czy jak je zwał), że pomidor to po angielsku /təˈmɑː.təʊ/ i nie ma w tym wyrazie żadnego "ej". Przyszło poczekać kilkanaście lat i co? Longman Dictionary of Contemporary English. 3rd Edition z 2004 roku podaje już formę dopuszczalną /təˈmeɪ.t ̬oʊ/, a Cambridge Dictionary Online potwierdza to, wskazując jednocześnie, że to forma amerykańska. Podziękowania należą się studentowi, który zwrócił mi uwagę na to zjawisko oraz przyniósł słownik, by pokazać, że to forma udokumentowana. Constant vigilance!

Jednym z problemów szczególnie bolesnych dla Polaków to "długie o" na początku wyrazu. Notorycznie przekręcamy takie wyrazy jak "author", "Australia", "Austria" czy "August". Niestety, nie wolno ich wypowiadać z polskim "au" na początku. Musimy sobie wbić do głowy, że znajduje się tam /ˈɔː/ lub /ɒ/.

Ogromną pułapką jest też dźwięk nazywający się "schwa" /ə/, czyli "krótkie e", albo "odwrócone e". Ponieważ niewprawne ucho nie jest w stanie go wyłapać, najczęściej zastępujemy go jakimś podobnym dźwiękiem, np. "krótkim o" albo "krótkim a". "Schwa", które jest słabym dźwiękiem, występuje powszechnie i zasługuje raczej na osobny wpis, gdyż naprawdę potrafi narobić zamieszania.

Na koniec garść typowych polskich przekrętów, czyli wyrazów, które są notorycznie i powszechnie źle wypowiadane (wymowę zaczerpnąłem z Cambridge Dictionary Online):

journey
Nie wolno wymawiać "dżournej". Prawidłowa wymowa to /ˈdʒɜː.ni/, czyli z "długim e".

delete
Polacy notorycznie wypowiadają to słowo jako "delete", "delejt" czy "dilejt". Prawidłowa wymowa to /dɪˈliːt/, czyli z "długim i" oraz akcentem na drugą sylabę.

either
Pamiętajmy, że Brytyjczycy mówią /ˈaɪ.ðə/, czyli na początku wyrazu jest dwugłoska. Amerykanie mówią /ˈiːðə/, czyli stosują "długie i".

meant
Formę przeszłą oraz imiesłów bierny od czasownika "mean" wypowiadamy nie jako "miint", lecz /ment/.

oven
Jedno z najczęściej maltretowanych słów. Pamiętajmy, że litera "v" nie jest NIGDY wypowiadana jako "ł", więc nie wolno mówić "ołen". Warto też zwrócić uwagę, że na początku nie ma dźwięku "o". Prawidłowa wymowa to /ˈʌv.ən/.

tidy
Wyraz ten często jest przekręcany i wypowiadany jako "tidi". Prawidłowa wymowa to /ˈtaɪ.di/.

bear / beer
Prawidłowa wymowa wyrazu "niedźwiedź" to /beər/, czyli z dwugłoską "ee". Natomiast "piwo"  to po angielsku /bɪər/.

whole
W tym wyrazie znajduje się dwugłoska trudna dla Polaków, więc radzimy sobie z nią tak, że przekręcamy ten wyraz, wypowiadając go "łoul", "łol" czy "whoul" (sic!). Niestety, trzeba przyswoić niewygodną kombinację "h" z dwugłoską "ou", czyli /həʊl/.

tourist
W tym wyrazie nie ma "ju"! Prawidłowa wymowa to /ˈtʊə.rɪst/.

blood
Wiadomo, że dwie litery "oo" powinny być wypowiadane jako "u". Niestety tutaj mamy do czynienia z wyrazem-pułapką, który wypowiadamy prawidłowo jako /blʌd/.

flood
Podobna sytuacja jak wyżej. Wyjątek, który wypowiadamy jako /flʌd/.

vehicle
Nie wypowiadamy tego wyrazu jako "wehicle" albo "wehikel". Prawidłowa wymowa to /ˈviː.ɪ.kl/.

psychology, physics
Polacy widzą literkę "p", więc koniecznie chcą ją wypowiedzieć. Stąd mamy potworki w rodzaju "psajkolodży" czy "physiks". Prawidłowa wymowa tych wyrazów to /saɪˈkɒl.ə.dʒi/ oraz /ˈfɪz.ɪks/.


A teraz garść ciekawych i zabawnych linków.

Dla osób baaardzo zainteresowanych terminologią fonetyczną i fonologiczną, Peter Roach udostępnia za darmo rozbudowany glosariusz, czyli English Phonetics and Phonology Glossary (A Little Encyclopaedia of Phonetics) tutaj 

Jeśli chcemy usłyszeć, jak prawidłowo wypowiadać "plosives", czyli zgłoski zwarto-wybuchowe, proszę obejrzeć ten wywiad z Rowanem Atkinsonem (od 5:24). Jaś Fasola produkuje śliczne "p" i "b". Wywiad jest tutaj

Jeśli ktoś chce posłuchać Brada Pitta, który posługuje się pewną szczególną odmianą angielskiego, proszę zajrzeć tutaj 


Wspomiane we wpisie zasoby

BBC Learning English, Pronunciation Tips tutaj

Anna Mańkowska, Marta Nowacka, Magdalena Kłoczowska How Much Wood Would a Woodchuck Chuck tutaj 

Peter Roach English Phonetics and Phonology: A Practical Course, 3rd Edition tutaj