Kiedy studiujemy język angielski, naszym najważniejszym przedmiotem – i największą zmorą – jest najczęściej Praktyczna Nauka Języka Angielskiego (tzw. Practical English). W zależności od uczelni i jej specyfiki w obrębie PNJA wyróżnia się pewną liczbę tzw. skillów, czyli mówiąc po ludzku przedmiotów, z których każdy skupiają się na konkretnej sprawności językowej. Zazwyczaj są to: Reading (rozumienie tekstu), Listening (słuchanie), Practical Grammar (gramatyka praktyczna), Writing (pisanie), Speaking (mówienie). Niekiedy w PNJA wchodzą też Translation (tłumaczenie) oraz Phonetics and Phonology (fonetyka z fonologią), ale ta ostatnia nie jest osobnym komponentem na egzaminie.
W każdym semestrze nauka przedmiotów składających się na PNJA kończy się zaliczeniem z oceną. Student, który nie uzyska takiego zaliczenia w semestrze letnim, nie może przystąpić do egzaminu praktycznego z PNJA. Każda uczelnia decyduje samodzielnie, które z przedmiotów wchodzą w skład tego egzaminu, lecz przeważnie są to Reading, Listening, Writing, Use of English (gramatyka ze słownictwem) oraz Speaking, lub też dowolna ich kombinacja. Za egzamin otrzymuje się jedną ocenę łączną, natomiast praktyki egzaminacyjne są oczywiście dowolne i zależą od tradycji uczelnianej oraz preferencji wykładowców. Decydują oni, jakie typy zadań są serwowane na egzaminie z PNJA, i w jakim stopniu testują one to, czego studenci uczyli się przez cały rok. Egzamin z PNJA jest wielkości słonia – trwa kilka godzin, a część pisemna i ustna odbywają się w różne dni. Dopuszczenie do części ustnej warunkowane jest najczęściej zdaniem części pisemnej.
Jeśli przyjrzymy się wynikom z poszczególnych części pisemnej egzaminu, można zauważyć, że na początku lat 90-tych ubiegłego wieku największym horrorem dla studentów był Listening. I nie ma w tym nic dziwnego. Kontakt z mówionym językiem angielskim był przecież niewielki: trochę słuchania piosenek, trochę oglądania telewizji satelitarnej, godzinka lub dwie tygodniowo konwersacji z nejtiw spikerem na uczelni (jeśli uczelnia miała szczęście posiadać takowego) i to praktycznie byłoby wszystko. Filmy w telewizji lub na kasetach wideo były niezawodnie okraszone głosem polskiego lektora, a audiobooki były rzeczą praktycznie nieznaną.
Use of English również był powszechnie znienawidzony, lecz powodem tak silnych emocji był po prostu ogromny zakres słownictwa, z którym student najczęściej stykał się po raz pierwszy dopiero na uczelni. W sumie należało jedynie jak najszybciej opanować umiejętność wbijania sobie do głowy po kilkaset słówek i wyrażeń tygodniowo. Gramatyka była już prawie przyjemnością, ponieważ tutaj wreszcie obowiązywały jakieś zasady, a materiałów do ćwiczeń nigdy nie brakowało. Gorzej bywało z czasem, który można by gramatyce poświęcać... Wyniki z Use of English bywały przeważnie lepsze od wyników z Listening.
Bardzo mocno studenci czuli się w komponencie Reading. I znów nie ma w tym nic dziwnego – a któż niby chciał studiować filologię angielską? Najczęściej były to mróweczki, które nie wyobrażały sobie życia bez książek. Oczytanie ogólne w języku polskim pomagało w rozumieniu tekstów w języku angielskim. Tekst pisany miał również tę przewagę nad słuchanym, że nie ulatniał się nagle z kartki – można było czytać trudniejszy fragment dowolną ilość razy. I należy tu pamiętać, że testy wielokrotnego wyboru i inne zadania zamknięte nie zasługiwały w opinii wykładowców nawet na splunięcie. Pomimo jednak tego, że należało samodzielnie wymyśleć i zapisać odpowiedzi na pytania do tekstu, Reading był uważany za "piece of cake", a wyniki były wysokie.
Writing również nie stanowił większego problemu. Jeśli student posiadał jaki-taki zasób wyszukanego słownictwa, nie popełniał zbyt wielu błędów gramatycznych i trzymał się tematu, oblanie "rajtingu" zaliczało się do kategorii raczej niezłych wyczynów. Nie wiadomo też, do jakiego stopnia oceny z esejów były subiektywne, gdyż były one przecież oceniane przez osoby, które tego przedmiotu uczyły. Z tej przyczyny, komponentu Writing nie będziemy uwzględniać w naszych rozważaniach.
Wyniki z trzech komponentów na początku lat 90-tych układały się więc następująco: najtrudniejszy był Listening, na następnym miejscu plasował się Use of English, najłatwiejszy był Reading. Jak jest zatem obecnie? Ano, Listening i Reading są na dobrej drodze do zamienienia się miejscami. O ile zdawanie tekstu słuchanego nie jest już traktowane jako dopust boży i wysiłek na miarę zwijania gołymi rękami stalowych patelni, o tyle wyniki z komponentu Reading systematycznie się pogarszają. Zadać więc należy pytanie: dlaczego tak się dzieje? Dlaczego coraz lepiej ze słuchania, a coraz gorzej z czytania? O tym w drugiej części wpisu.
piątek, 25 czerwca 2010
Słupki cz. 1
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Ależ Pan stopniujesz na pięcie!
OdpowiedzUsuń