czwartek, 7 kwietnia 2011

Nie samym angielskim... (3)


Pierwszy plener w tym roku zaliczony :)


Aneta (fot. YEA, 2011)

Widoki z okna też mogą być ciekawe :)






"neurons 2" (fot. YEA, 2011)





* * * (fot. YEA, 2011)


(Kopiowanie, przetwarzanie i jakiekolwiek wykorzystywanie zdjęć i grafik bez uprzedniego zezwolenia autora jest zabronione)



5 komentarzy:

  1. Witaj Aniele ;-)
    Nawet nie wiesz, jak się cieszę, że trafiłam na Twojego bloga- przeczytałam każdego posta z zapartym tchem :-)
    Jestem studentką II roku anglistyki. W wieku 24 lat stwierdziłam, że pora wreszcie iść na studia (wcześniej młoda i głupia myślałam, że do niczego mi one nie potrzebne:-/) dla papierka :-/ Padło na filologię, bo jak pisałeś " angielski nieźle mi szedł w liceum. Jak się nietrudno domyślić jestem na studiach zaocznych, na dodatek na prywatnej uczelni. I nie zgodzę się, że taka szkoła nie może wykształcić porządnego anglisty. Bo może i mamy mniejszą liczbę godzin, ale program mamy ten sam i to, czego nie zdąży się zrobić na zajęciach trzeba nadganiać w domu. Praktycznie wszyscy wykładowcy na mojej uczelni na co dzień są pracownikami uniwersytetu i nam się nie pobłaża tylko dlatego, że płacimy. Żeby przetrwać trzeba naprawdę ostro zakuwać, a mało tego chodzić na zajęcia.
    No, ale ja nie o tym przecież chciałam pisać. Na początku tak, jak wspomniałam było to tylko dla papierka. Uczyłam się oczywiście dużo i sumiennie (ba nawet jestem prawie najlepsza na roku :-)), ale jakoś bez specjalnej przyjemności. Aż do niedawna. Bo kilka tygodni temu odkryłam, że ja już ten język kocham, że nie potrafię bez niego żyć, że chcę go chłonąć całą sobą. Wpadłam w totalny szał: słuchania, czytania, oglądania po angielsku. Zaczęłam myśleć w tym języku, a nawet śnić :-)
    Wciąż niestety mam braki w słownictwie, a przez to barierę przed mówieniem. Oczywiście z całych sił staram się pracować nad wzbogaceniem słownictwa. No i tu prośba do Ciebie- poradź, jak umieć więcej :-)
    Szczególnie mnie interesuje, jak czytać, by było to efektywne- czy przerywać w momencie kiedy trafię na nowe słówko, szukać w słowniku, zapisywać do późniejszego powtarzania? Czy jeśli z kontekstu jestem w stanie domyślić się znaczenia to czytać dalej, licząc, że to się jakoś samo w podświadomości zapisze? Będę Ci bardzo wdzięczna za jakiekolwiek rady i sugestie :-)
    Serdecznie pozdrawiam, licząc na Twoje kolejne posty, bloga będę regularnie odwiedzać :-)
    Marta

    P.S. a zdjęcia Twoje też z przyjemnością oglądałam, ale zdradź proszę, co to są te nitki splątane na dwóch ostatnich zdjęciach? :-) Strasznie mnie to intryguje.

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję za rozbudowany komentarz.

    Może najpierw o nauce słownictwa. Jeśli czujesz, że sporo Ci brakuje, no to należy się zająć aktywną rozbudową słownictwa. Po pierwsze, trzeba sporo czytać i to najróżniejszych rzeczy. Czytaj powieści (najlepiej współczesne), czytaj wiadomości choćby ze stron BBC albo angielskich gazet, czytaj ciekawe blogi. Kiedy jednak napotkasz wyrazy nieznane, sprawdzaj w słowniku. Koniecznie! Sam robiłem tak, że starałem się zgadywać znaczenie wyrazów, albo po prostu pomijałem nieznane wyrazy, gdyż i tak nie były mi potrzebne do rozumienia głównej idei tekstu. Kiedyś zrobiłem eksperyment i posprawdzałem sobie słowa z tekstu. Okazało się, że źle wydedukowałem znaczenie połowy z nich. Dlatego odradzam strategię czytania za wszelką cenę. Teraz można skorzystać błyskawicznie z internetowego słownika i zapoznać się z wyjaśnieniem po angielsku, przykładami, tłumaczeniem, wymową. Najlepiej wrzucać sobie te informacje do pliku i tworzyć słowniczki do tekstów. Oczywiście potem trzeba sobie przeglądać te słowniczki i starać się zapamiętać jak najwięcej wyrazów.
    Kolejna rzecz – bardzo ważna – zacznij po angielsku mówić i pisać. Poszukaj native speakera, na pewno tacy w Twoim mieście są. Skoro w Bielsku-Białej jest co najmniej kilkudziesięciu Anglików, Irlandczyków i Australijczyków, to w innych miastach musi być podobnie. Wykup sobie lekcje, umawiaj się na pogadanie w pubie, idź na imprezy, gdzie są native speakerzy. Bez dziesiątek godzin przegadanych z nejtiwami nie będziesz mówić dobrze po angielsku. Musisz się osłuchać, podłapać melodię języka i usłyszeć wyrazy, których się uczysz. A najlepiej wyjedź do UK na miesiąc/kwartał/rok. The more, the better.
    Koniecznie trzeba też pisać. Pisanie jest idealne do nauki słownictwa, ponieważ jest:
    – aktywne (musimy przywoływać słownictwo z pamięci albo sprawdzać w słowniku),
    – kontekstowe (piszemy o czymś dla kogoś),
    – bezpieczne (możemy się zastanowić, przemyśleć temat, poprawić wielokrotnie zdania).
    Polecam prowadzenie pamiętnika po angielsku, albo pisanie na dowolne interesujące Ciebie tematy.

    Ad zdjęć powyżej – ależ ja nie mogę tak po prostu zdradzać sekretów moich zdjęć :D Na razie zachowam dla siebie, co to za "nitki" ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ach to ja dziękuję za tak rozbudowaną odpowiedź :) (choć muszę przyznać, że jestem niepocieszona, że 'nitkowy' sekret nie został zdradzony ;))
    Wszystkie rady na pewno wcielę w życie, bo żądna jestem wiedzy :)
    A właśnie to czytanie mnie najbardziej intrygowało, teraz będę zasiadać do książki ze słownikiem :)
    Jeszcze raz bardzo dziękuję za pomoc :)
    Marta

    OdpowiedzUsuń
  4. well,z góry przepraszam za pienia uwielbienia;) trafiłam na tego bloga wczoraj, a już większość postów przeczytałam; i pierwsze o czym pomyślałam to: dlaczego nigdy nie trafiłam na takiego nauczyciela! nie studiuje anglistyki, ale daję korki z angielskiego, poza tym ostatnio odkryłam, że angielski to coś cudownego; więc ten blog to po prostu czysta przyjemność; wczoraj miałam przygotowany film(a uwielbiam je oglądać m.in dlatego, że mogę słuchać jak ludzie rozmawiają po angielsku:D) ale jak zaczęłam czytać...bach i minęła godzina; odkąd zaczęłam czytać książki i oglądać filmy po angielsku mam coraz większy głód wiedzy; ten blog jest ... brak słów; dziękuje; bardzo brakowało mi kogoś, od kogo mogłabym się tyle ciekawych ciekawości dowiedzieć; w tak ciekawej formie podanych;hmmm nieskładnie i nieładnie:| ale co tam: English rules :D chciałam się jeszcze pochwalić, że pierwszą książką jaką przeczytałam po angielsku był Władca Pierścieni, trzy tomy w jednym.... od tego czasu wchłaniam angielski każdą komórką mojego ciała, ostatnio nawet myślę po angielsku, co wydawało mi się dziwne, dopóki nie przeczytałam jednego z Twoich postów; pozdrawiam M.K

    OdpowiedzUsuń
  5. ad M.K.

    Bardzo się cieszę, że blog potrafi wciągnąć. Znaczy to, że mam coś do powiedzenia i nie nudzę przy okazji.

    Sam bardzo lubię filmy w oryginale, mam już zaplanowane kilka wpisów o ulubionych serialach.

    "Władca Pierścieni" jako pierwsza książka po angielsku – podziwiam. Nie wiem, czy sam bym się odważył na taką lekturę, kiedy zaczynałem przygodę z angielskim. Moje pierwsze lektury to Cussler i Heinlein. Czytałem, ponieważ to właśnie w domu było :)

    Życzę wielu rozkosznego taplania się angielskim :)

    OdpowiedzUsuń