Śpieszę donieść wszelkim zainteresowanym osobom, iż skończyłem pisać United States at a Glance. Nie wiem jeszcze, kiedy dokładnie się ukaże, gdyź o tym decyduje wydawnictwo, a przecieź prace redakcyjne jeszcze trochę potrwają. Książka siłą rzeczy będzie obszerniejsza niż United Kingdom at a Glance. Jak łatwo się domyśleć, kraj jest większy niż Wielka Brytania, więc i tematów do opracowania znalazło się więcej. Jak książka będzie wyglądać?
United States at a Glance zachowuje strukturę poprzedniej pozycji, United Kingdom at a Glance. Materiał również podzielony jest na osiem działów: (1) Geography, (2) Land, people and language, (3) Politics and government, (4) History, (5) Culture and sport, (6) Famous writers, (7) Famous places, landmarks and institutions oraz (8) Daily life. Teksty są trochę dłuższe niż w książce o Wielkiej Brytanii, lecz nadal rzecz jasna mieszczą się na dwóch stronach. W książce będą oczywiście paski z ćwiczeniami leksykalnymi oraz wymowa nazw własnych. O ile w United Kingdom at a Glance było 100 jednostek, w nowej książce będzie ich aż 130. Dlaczego tak duża różnica?
Samo omówienie geografii USA zajmuje 18 jednostek. Padł co prawda pomysł, aby przyjąć zasadę "jeden stan, jeden tekst", lecz redaktor prowadzący wykazał się sporym poczuciem humoru i zrozumiał, że to tylko żart. Pół książki poświęcić na geografię? A co z resztą materiału? Stanęło na tym, że skupię się na regionach geograficznych, dzięki czemu można omawiać po kilka stanów w jednym tekście. Upadł pomysł omawiania miast – w tej sekcji znalazłysię jedynie tekst poświęcony Waszyngtonowi (w końcu to stolica). W sekcji "Geography" uwzględniłem też terytoria zamorskie.
W kolejnej – dość krótkiej – sekcji znajdują się informację o języku angielskim, symbolach narodowych, mniejszościach etnicznych, oraz typowych zwierzętach i roślinach. Umieściłem też w niej tekst o Noahu Websterze oraz słynnych Polakach związanych w USA. Bardzo żałuję, że w United Kingdom at a Glance nie znalazł się tekst o Polakach związanych z tym krajem. Przy okazji jednego z kolejnych wydań chciałbym to niedopatrzenie nadrobić (szykuję więcej uzupełnień i zmian, ale o tym może w osobnym wpisie).
Sekcja 3 zawiera omówienie najważniejszych instytucji publicznych USA, natomiast w sekcji 4 starałem się przybliżyć genezę i historię tego kraju. Spotkałem się z opiniami, że "o czym tu pisać", przecież to Wielka Brytania ma długą i bogatą historię, zaś USA to kraj młody i bez historii (sic!). Uwierzcie mi... jest o czym pisać. Ponownie mam poczucie, że jedynie zasygnalizowałem co ważniejsze zagadnienia historyczne, lecz wynika to z formuły książki: teksty mają być zwięzłe i "to the point".
Powiększeniu uległ dział "Culture and sport". Znalazły się tu wszelkie dziedziny kultury i życia publicznego. Wspomnieć należało o musicalu, gatunku typowo amerykańskim. Na osobne potraktowanie zasłużyły też cztery gatunki muzyczne, tj. jazz, blues, country, a także rock and roll. W tej sekcji znajdziemy też cztery teksty omawiające typowo amerykańskie sporty: koszykówkę (NBA), futbol amerykański, wyścigi samochodowe (NASCAR) oraz, rzecz jasna, baseball. Sekcję tę opracował z ogromnym wigorem i polotem Bartek Paszylk.
Decydowanie o tym, kto znajdzie się w dziale "Famous writers" przyprawia mnie zawsze o ból głowy. Na jaki klucz się zdecydować? Nobliści? A co z autorami epok wcześniejszych? Uwzględniać najnowsze trendy literaturoznawcze, czyli przeorientowanie według klucza feministycznego? Przewertowałem kilka antologii akademickich, skonsultowałem się z zaprzyjaźnionymi anglistami, zajrzałem do testów z Olimpiady Języka Angielskiego, przegadałem zagadnienie z redaktorem i podjąłem decyzję o zastosowaniu dość tradycyjnego, by nie rzec – zachowawczego – klucza. Na listę trafiło 19 nazwisk, a przegląd autorów zaczyna się od Anne Bradstreet. Dwa ukłony w stronę literatury popularnej to omówienie w tej sekcji twórczości Raymonda Chandlera oraz Stephena Kinga. Czytelnicy zdecydują, czy był to dobór słuszny.
W przedostatniej sekcji, "Famous places, landmarks and institutions", znalazło się miejsce dla takich zagadnień jak Nowy Jork (bo duży, bo "naj" pod każdym względem), wodospad Niagara, parki krajoznawcze, czy... Disney World. Uznałem też, że należy przestawić specyficznie amerykańskie instytucje w postaci NASA, CIA, FBI i Peace Corps.
Sekcja ósma, "Daily Life", jest z założenia sekcją lżejszą. Tematykę dobrałem niejako pod dyktando moich studentów, którzy zażyczyli sobie tekstów o komiksach, wynalazkach, globalnych amerykańskich firmach oraz drapaczach chmur. Pisałem też o samolotach i samochodach – w USA lotnictwo i samochodziarstwo nabierają zupełnie nowej jakości. W tej sekcji można również poczytać o rozwoju Internetu, a także o... UFO.
Dodatki będą tylko trzy. Na pewno przyda się wykaz stanów (kto z Czytelników wymieni tak z marszu je wszystkie?) oraz spis prezydentów. Zdecydowałem się też na włączenie zestawienia par wyrazów brytyjskich i ich amerykańskich odpowiedników. Takie zestawienia znajdują się w różnych słownikach i książkach, lecz są niewielkie i zawsze zawierają "nie te słowa" . Skompilowałem więc własną listę.
Skąd w ogóle pomysł na takie książki? Kiedy padły bariery i granice, a język angielski wdarł się w nasze życie z siłą tsunami, zapanowała moda na uczenie angielskiego "bezkontekstowo". Brytyjskie podręczniki zostały wyczyszczone z wszelkich elementów kulturowych zgodnie z zasadą "język – tak, realioznawstwo – nie". Powstało nawet kilka książek metodycznych w tym temacie, bredzono o imperialiźmie językowym i dążeniu do przerabiania obcokrajowców na modłę brytyjską (jakby tysiące piosenek i setki filmów nie ryły nam w głowach nowych bruzd...). Troska o naszą tożsamość była niemalże wzruszająca, lecz podręczniki lansowały błędne przekonanie, jakoby język angielski funkcjonował w próżni. Denerwowały mnie te podręczniki okropnie. I to był powód pierwszy napisania United Kingdom at a Glance oraz United States at a Glance.
Drugim powodem był niedosyt zajęć z zakresu realioznawstwa brytyjskiego i amerykańskiego na studiach. Szczególnie nie miałem jakoś szczęścia do wykładowców "od USA". W mojej wiedzy były dziury i luki, więc zdecydowałem się dokształcić na własną rękę. Oczywiście materiałów i lektur jest od groma i trochę, lecz w mojej głowie pojawiła się myśl: zaraz, zaraz... a dlaczego nie ma książki, w której znalazłoby się "wszystko" o UK? Znajomi angliści skarżyli się też na brak fajnych materiałów, z których mogliby przygotowywać uczniów do olimpiad i konkursów. Resztę już znacie. Zaskakujące jest dla mnie to, że kołatanie do wydawnictw i przekonywanie ich do tego typu publikacji trwało wiele, wiele miesięcy. Jeśli zdaje się wam, że polscy wydawcy mają jakiekolwiek pojęcie o tym, co jest potrzebne na rynku materiałów do nauczania języka angielskiego, to... to właśnie się wam jedynie zdaje. Ale to temat na osobny wpis.
Dla miłośników statystyk podam jeszcze następujące dane dotyczące manuskryptu United States at a Glance (uwzględniają one wstęp, teksty, ćwiczenia z kluczami, testy z kluczami oraz dodatki):
a) liczba wyrazów – ponad 147 tys.
b) liczba znaków ze spacjami – ponad 900 tys.
c) liczba stron standardowych – ponad 500
d) wydruk (Times New Roman, czcionka 12, pojedynczy odstęp) – 422 strony.